Kilka modeli różnych marek o niemal identycznym wyglądzie to nie przypadek!
Przyznaj – ilekroć widzisz kolejny model sneakersów nie zawsze masz pewność jaka marka go wypuściła. Dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, że obecnie sneakersowy asortyment to w dużej mierze… kopie innych, popularnych modeli. Kto decyduje się na tak ryzykowną grę i podbiera projekty swojej konkurencji? Dowiedz się z tego artykułu.
Kopia goni kopię
Modele takich butów, jak Nike Air Max 90, Nike LunarEpic Flyknit, Adidas Stan Smith czy Adidas Springblade to bez wątpienia jedne z najbardziej niezwykłych kicksów, z którymi mogliśmy mieć do czynienia. Ich ogólna popularność oraz sprzedaż są imponujące. Kopiowanie modeli stało się na tyle zaawansowane, że niektóre marki doczekały się postawienia przed sądem przez firmy, których projekty zostały przejęte i jedynie minimalnie przerobione. Niektóre ze spraw zakończyły się sukcesem poszkodowanego i doprowadziły do zakazu sprzedaży zbyt mocno zainspirowanych modeli. Proceder ten jednak nadal opłaca się wielu markom, toteż w sądach wciąż rozgrywają się spory o innowacje i patenty (np. dotyczące materiału Flyknit). Jest to cios o tyle duży, że w branży sneakersowej w cenie jest kreatywność projektantów. Zrozumiałe jest zatem to, że firmy walczą o swoje pierwszeństwo i autorskie pomysły i nie chcą dzielić się ich sukcesami z innymi.
Zachłanny Skechers
Jedną z marek, która niejednokrotnie podpadła swojej konkurencji, a zwłaszcza topowym markom na rynku, takim jak Adidas czy Nike jest amerykański Skechers. Niezapowiedziane kopiowanie dobrze znanych i wypromowanych modeli kicksów tchnęło w markę Skechers życie po recesji. Co ciekawe, licząc łącznie wszystkie filie Nike, marka Skechers jest trzecim co do wielkości producentem obuwia sportowego w USA. Projektanci marki ewidentnie inspirują się produktami wypuszczonymi przez Nike i Adidasa, a i tak marka ta ma ponad dwukrotnie większy udział w rynku sportowym niż przykładowy Under Armour, który jest reklamowany przez wiele znanych osób. Wisienką na szczycie jest fakt, że marka Skechers zewsząd zapewnia, że produkuje buty o dobrych osiągach, wykorzystując technologię opracowaną tylko i wyłącznie wewnętrznie. Zwariowane? Być może. Ale nie jest to zjawisko bezprecedensowe. To, co może wydawać się brzydką zagrywką i pójściem na łatwiznę oraz wzbogacaniem się na niesprawiedliwości, jest w rzeczywistości dowodem na to jak funkcjonuje cały ten napędzany pantomimą przemysł. Prawda jest taka, że właściwie każda znacząca marka sneakersowa – w tym także Nike – rozwijała się poprzez kopiowanie butów, które już ktoś wymyślił (nie słyszeliście, w jaki sposób powstały Nike Cortez?).
Narodziny sneakersowych patentów
Podczas gdy pozwy wypowiadane marce Skechers wydają się powtarzać tak jak zmieniają się kolejne pory roku, tak koncepcja marki sneakersowej, która broni swoich projektów poprzez działania prawne jest stosunkowo nowa. Pierwszy patentowy dokument w historii sneakersów został wydany dopiero w 1987 roku i był wynikiem sporu pomiędzy markami rządzącymi w latach 80. – Avia i LA Gear. Avia wygrała sprawę sądową w oparciu o znajomość „patentów projektowych” oraz dzięki dokumentom prawnym, które chroniły „nowatorskie, oryginalne i ozdobne” (czytaj: niefunkcjonalne) funkcje swoich produktów przed nieautoryzowanym kopiowaniem. Dzięki temu precedensowi, procesy sądowe stały się stałą częścią krajobrazu konkurencji na różnych polach. Co ciekawe, zaledwie trzy lata po tym, jak kierownictwo LA Gear „broniło powszechnego kopiowania obuwia”, marka ta wniosła pozew przeciwko innej firmie za naruszenie własnych patentów projektowych. Szefowie LA Gear mieli wówczas wielką rację: kopiowanie było już szeroko rozpowszechnione. Historia lubi się powtarzać.
Nike vs. Reebok
Wcześniej, w 1987 r. marka Reebok uruchomiła produkcję modelu Workout, który był kopią niemal 1: 1 butów OG adidas Powerphase. Cztery lata wcześniej, Reebok zaprezentowała także buty Reebok Classic Leather, na który składa się skóra w kształcie klina i siatka – te buty mają z kolei znaczące podobieństwa do archetypowych projektów, takich jak Saucony Jazz, Brooks Chariot czy Nike Cortez. Co ciekawe, to właśnie te dwa „inspirowane” modele pomogły przemienić markę Reebok z relatywnie nieznanej, w najgorętszą markę lat 80-tych. W 1988 r. marka Reebok przejęła nawet od Nike tytuł największego amerykańskiego sprzedawcy butów. Rok później firma ta wprowadziła na rynek zastrzeżoną technologię amortyzacji o nazwie Pump. Efekt? Sprzedaż ponad stu miliardów sneakersów Pump w ciągu jednego roku. Niestety zacięta walka marki Nike z Reebokiem w latach 80-tych nie przyniosła spodziewanych efektów. Szefom marki Nike pozostało jedynie obserwowanie jak inni korzystają z ich wzorów.
Nike też kopiuje
Pierwszy oryginalne model marki Nike – Cortez, jest od dawna uważany za kopię butów biegowych Onitsuka Tiger Corsair w skali 1: 1. Różnica? W butach Nike zastosowano łyżwę Swoosh zamiast pasków i zmieniono środkową podeszwę na wymysł Bowermana zamiast pianki EVA Tigera. Model Corsair miał swoją premierę w 1969 roku zaś Cortez, 1972. Marka Nike również jednak została skopiowana! W tym samym roku firma ta wypuściła biały, skórzany but do tenisa z niskim stanem, nazwany Wimbledonem. Cechy? Biała zakładka na pięcie i trzy paski – linie perforacji po każdej stronie. Dwa lata później, w 1974, świat ujrzał buty do koszykówki Nike Blazer Low, które były sprzedawane z plastikową osłoną palców, przypominającą kształt muszli. Czy coś Wam to mówie? Tak, nie mylicie się! Chodzi o buty Adidas Superstar, które posiadają zarówno skórzane elementy znane z Wimbledonów, jak i gumową, odlewaną muszelkę na palcach. W tym przypadku jednak to nie Adidas jest winny kopiowania – Adidas Superstar został bowiem stworzony już dziewięć lat wcześniej, w 1969 roku. Bezwstydne kopiowanie? Pewnie tak. Ale był to również środek do celu. Dzięki skopiowaniu marka Nike zyskała środki finansowe na rozpoczęcie własnych, odważnych badań i posiadała gotówkę na dalszy swój rozwój, z którego jest dzisiaj znana. Zaledwie cztery lata po przejęciu pomysłu na buty od swojego największego konkurenta, powstała fenomenalna amortyzacja Nike Air. Był to w rzeczywistości pierwszy krok fundamentalnego rozwoju podeszew butów sportowych od czasu wynalezienia wulkanizowanej gumy niemal sto lat wcześniej. Reszta jest historią.
4 kroki do sukcesu
Warto wspomnieć, że w sneakersowej grze istnieje kilka złotych reguł. Jedna z nich jest pewna: marki sneakerów tylko historycznie rozwinęły się poprzez kopiowanie innych projektów. Być może za wyjątkiem takich innowatorów, jak Adidas czy Converse (choć należy przypomnieć z całą uczciwością, że obie te marki stały na barkach takich gigantów, jak odpowiednio Foster i Keds). Warto jednak pamiętać, że to jedna, trzystopniowa strategia napędza rozwój każdej marki sneakersowej od początku w XX wieku. Jej zasadnicze punkty brzmią:
1) Kopiuj obecnie lubiane projekty i sprzedawaj je na całego.
2) Uzyskaj wystarczającą ilość gotówki, aby rozpocząć kosztowne prace badawczo-rozwojowe na własną rękę.
3) Opracuj zastrzeżoną technologię, która pozwoli ci stworzyć własny rynek.
4) Gdy już stworzysz zastrzeżoną technologię i zaczniesz projektować buty na jej podstawie, inne marki zaczną cię kopiować, a cykl się powtórzy.
Nihil novi
Podczas gdy sytuacja na rynku sneakersowym z roku ’87 wywołała kilka potencjalnych przyspieszeń na drodze rozwoju historii butów sportowych, a każda duża marka może sobie pozwolić obecnie na przeprowadzenie własnych badań i zatrudnienie najlepszych projektantów, to nadal wiele marek obuwniczych podąża tą samą ścieżką, co wtedy – aż do dnia dzisiejszego. Po wypuszczeniu na rynek mareriału Flyknit, pojawił się także Primeknit, Ultraknit i Evoknit, co pokazało, że nawet uznane marki z własnymi pracami badawczo-rozwojowymi kradną sobie różne patenty z uśmiechem na ustach. Niestety nie wszystkie próby podebrania pomysłu kończą się sukcesem – wystarczy wspomnieć nieudane próby pracy z ciśnieniem marki Nike, która inspirowała się butami Reebok Pump. Mamy też model YEEZY 700 Wave Runner, który jest dosłowną kopią markowego buta skateboardowego z początku 2000 roku. Natomiast ilości kolejnych, minimalistycznych, białych i skórzanych cholewek ze skóry „Made in Italy” nawet nie zdołamy policzyć!
Twórcza od-twórczość
Istnieje wiele dowodów sugerujących to, że marki sneakersowe mogą rosnąć tylko poprzez kopiowanie swej konkurencji. Jednak to, co niektórzy postrzegają za wygodę i cyniczny marketing, inni uważają za błogosławieństwem w nieszczęściu. Warto przypomnieć, że ludzka stopa nie zmieniła kształtu w przeciągu miliona lat, a jeśli spojrzymy na sprawę z praktycznego punktu widzenia, wystarczy tylko kilka podstawowych kształtów, jakie może przyjąć obuwie, aby ochronić stopę przed obrażeniami. Jeśli dotrze się już na koniec tej listy tunelu i nadal chce się otrzymać coś naprawdę oryginalnego, należy przygotować się na zapłacenie ogromnej kwoty za każdą parę butów. Większość ludzi po prostu nie szuka i nie chce bardziej awangardowych projektów, lecz decyduje się na „prawdziwe oryginały”, a zatem firmy sneakersowe, które sprzedają niezmienione od lat modele kicksów, muszą wołać za nie więcej, tylko po to, aby utrzymać je na piedestale i nie pozwolić ludziom o nich zapomnieć. Jednak, jeśli wyrzucisz nastawienie na „kult oryginalności”, który oczywiście ma wielką moc, to zauważysz, że ta pokręcona gra sneakersowa, którą tak kochamy, staje się, ironio, raczej twórcza niż od-twórcza i będzie ona trwała tak długo, dopóki nikt nie odważy się na chamskie fałszerstwo i nie sprzeda identycznego modelu butów z jedynie zmienionym logo.
Nikt nie jest bez winy
Warto przypomnieć, że nawet Adi Dassler – „ojciec współczesnego buta do biegania” – wykorzystywał swoje dawne projekty, by tworzyć nowe modele i rozwijać się na rynku odzieży sportowej. Prawda jest taka, że niemiecki trener wojskowy, który wyprodukował buty Adidas Samba, przemienił je następnie w PUMA Whirlwind. Jeśli nikt nie jest bez winy, to po co zatem wskazywać palcem tego, który zgrzeszył? Jedna marka kopiująca drugą dały nam takie perełki sneakersowe, jak Nike Air czy Adidas Ultra Boost. To właśnie porównywanie modeli między sobą nakręca środowisko sneakerheadów, którzy siedzą i dyskutują na forach, grupach facebookowych i konwentach. Należy zatem pogodzić się z faktem, że pod wieloma względami kopiowanie może być po prostu klejem, który utrzymuje sneakersową grę w całości od wielu dekad.
A Wy co sądzicie na temat podbierania sobie projektów kicksów? Podzielcie się w komentarzach!