Dlaczego Internet zabija kulturę sneakersową na tyle, na ile jej pomaga?
To, że Internet spłaszcza świat, jest pewne. Obecnie nie ma znaczenia, czy dwoje ludzi znajduje się w odległości tysiąca kilometrów czy siedzi obok siebie w tym samym pokoju – Internet pozwala im wysyłać lub odbierać pieniądze za pomocą zwykłego dotknięcia przycisku smartfona. Oczywiście to ułatwienie oznacza również, że hakerzy, których nie brakuje, mogą nawet w ciągu kilku sekund przejąć czyjeś życiowe oszczędności.
Zbawienie i przekleństwo
Z perspektywy e-commerce, Internet pozwala na sprzedaż dosłownie wszystkiego – komukolwiek. Jeśli chodzi o branżę sneakersów, fakt ten przekształcił kulturę opartą na miłości w kulturę opartą na biznesie. Z tego powodu Internet jest jednocześnie najlepszą i najgorszą innowacją, jaka mogła przydarzyć się butom sportowym.
Dzisiaj, entuzjaści sneakersów – potocznie określani jako „sneakerheadzi” – przeszukują Internet w poszukiwaniu hiper-modeli z dużym popytem. Musicie bowiem wiedzieć, że są na świecie ludzie, którzy zarabiają dziesiątki tysięcy dolarów miesięcznie po prostu odsprzedając buty – jest to główny powód, dla którego rynek odsprzedaży butów jest szacowany na około 1 miliarda dolarów. Jeżeli zatem masz ducha przedsiębiorczości, to jesteś szczęściarzem. Wszystko jednak trwa, dopóki nie zorientujesz się, że najbardziej pożądane kosztują tak wiele pieniędzy, że muszą być sprzedawane przez Internet. Te dwa czynniki sprawiają, że przeciętna osoba, która może po prostu być pasjonatem kicksów, prawdopodobnie nie będzie nigdy mieć szans na najbardziej pożądane modele butów.
Ciągle zmieniający się krajobraz kultury sneakersowej, a nawet wybitni założyciele i kreatywni dyrektorzy sklepów z sneakersami, twórcy aplikacji i menadżerowie firm, którzy od dziesięcioleci również byli sneakerheadami – przyznają, jak drastycznie Internet zmienił kulturę sneakersów. I choć ich relacje mogą się nieco różnić, to większość z nich zgadza się, że historię kultury sneakersów można podzielić na dwie epoki: przed i po serwisie eBay.
Po erze eBay
Najwięksi entuzjaści sneakersów, którzy kolekcjonują buty sportowe od ponad 20 lat są właśnie tymi, którzy są gotowi na kupienie jednej pary Off White Air Jordan „jedynek” w cenie odsprzedaży nawet 1300 $. Dlaczego to robią? Ponieważ buty te są jak złoty Graal, a ich idealny (według niektórych) projekt jest wart każdej ceny. To jednak nie koniec – w Ameryce są tacy sneakerheadzi, którzy przekształcają swoją gorączkową miłość do wszystkich kicksów w największe targi butów sportowych w Ameryce. Przykładem są takie wydarzenia, jak SneakerCon czy Stadium Goods – jedne z najbardziej rozpoznawalnych targów obuwia sportowego na świecie. Oni wszyscy również zauważają, jak w ciągu ostatnich dziesięcioleci jeden serwis aukcyjny zmienił kulturę sneakersów. To właśnie jemu przypisuje się ten ogromny wzrost rynku odsprzedaży butów w Ameryce. Portale tego typu sprawiły, że obuwie sportowe stało się zjawiskiem globalnym, a unikatową parę sneakersów może zdobyć niemal każdy, kto tylko zaoszczędzi odpowiednią kwotę.
Świat butów sportowych na rynku wtórnym ma swoje korzenie w Japonii. To właśnie tam zaczęto otwierać sklepy z odzieżą, które sprzedawały kicksy i tenisówki już po ich wypuszczeniu, które oficjalnie nie były już dostępne. To zjawisko zostało przywiezione do Ameryki prawdopodobnie 15 lub 16 lat temu. W końcu cały rynek sneakersów znalazł się na serwisie eBay. Wówczas stało się to globalną kwestią, w której każdy może zyskać pewien status tylko dzięki paru modelom sneakersów.
Ta przełomowa, internetowa strona aukcyjna, gdzie można kupić wszystko, począwszy od zepsutych wskaźników laserowych po babcine kapcie, rozpoczęła swą działalność w 1995 roku i dramatycznie zmieniła sposób, w jaki ludzie robią zakupy. Do 2005 roku ponad 720 000 Amerykanów używało serwisu eBay jako podstawowego lub dodatkowego źródła dochodu. Tymczasem tylko w obecnym roku, w jego pierwszych sześciu miesiącach za pośrednictwem witryny przepłynęło ponad 10 miliardów dolarów.
Dzięki tak dynamicznemu rynkowi internetowemu, eBay zrewolucjonizował kulturę sneakersów, zachęcając do odsprzedaży butów i zasadniczo zmieniając przeciętnego pasjonata w biznesmena. Typowy sneakerhead może obecnie przemienić swoją przepełnioną szafę we własny sklep internetowy. Obecnie eBay może pochwalić się ponad 165 milionami aktywnych nabywców, jednak nie musi to wcale oznaczać, że będziesz w stanie szybko sprzedać swoją parę butów Nike Air Max 95.
W serwisie eBay sprzedający i kupujący uzyskują ocenę oraz opinie na podstawie liczby otrzymanych negatywnych, pozytywnych i neutralnych ocen. Jeśli masz bardzo rzadką parę butów sportowych o wysokim popycie, istnieje oczywiście ogromne prawdopodobieństwo, że szybko ją sprzedasz. Jeśli jednak Twoje buty ma również tuzin innych sprzedawców, to oznacza to, że Twoja średnia wzięta z opinii jest niezbędna do przyciągnięcia kupujących. Należy przypomnieć jednak, że najcenniejszą walutą, poza pieniędzmi, jest tzw. hype.
Maszyna zwana hype’m
Media społecznościowe działają zwykle jak najprostsze echo – ta sama opinia jest zwracana i wyrażana przez nieobliczalną ilość osób. W tym świecie nic nie ma racji bytu, dopóki wiele osób nie zainteresuje się danym produktem, osobą, zjawiskiem. Z jednej strony jest to straszne, zwłaszcza jeśli chodzi o dzielenie się nowymi pomysłami i własnymi spostrzeżeniami, z drugiej jednak mechanizm ten jest nieoceniony w generowaniu tak zwanego hype’u na dany produkt. Aby to wyjaśnić weźmy na tapetę przykład marki Nike. Marka ta promuje swój nowy model butów, który ma 75 milionów obserwujących na Instagramie na całym świecie, i który następnie ogląda miliony sneakerheadów. To oni dzielą się między sobą postem o butach za pośrednictwem własnych kont, co zdecydowanie zachęca potencjalnych nabywców. To zjawisko pomaga marce Nike czerpać korzyści finansowe bez wyrzucania kasy na ani jedną reklamę w telewizji czy gazecie. To działa!
Co ciekawe, tylko w 2017 roku sponsorowane posty na Instagramie otrzymały miliard „polubień” na całym świecie, a firma Nike osiągnęła najwyższy przychód od ponad dekady.
Jak to dokładnie działa?
Jeśli przekonasz wystarczająco dużo osób, że dany model butów jest świetny, lub jeśli jakiś wpływowy celebryta lub sportowiec powie coś podobnego, najprawdopodobniej niebawem większość użytkowników Internetu stwierdzi, że dane buty są rzeczywiście doskonałe. W taki właśnie sposób można postrzegać wpływ Internetu na tradycyjne sklepy detaliczne z jednej strony jako zbawienie, a z drugiej jako klątwę. Możliwość śledzenia zainteresowania wokół butów przez sprzedawców pozwala im odpowiadać na aktualne trendy i informować obserwatorów o swoich egzemplarzach. Z drugiej strony sprzedaż detaliczna w dobie Internetu nieco zamiera, co jest niestety raczej nieodwracalnym procesem.
Kto pierwszy, ten lepszy?
Niestety metoda „kto pierwszy, ten lepszy ” w sklepach stacjonarnych nie jest dobrym pomysłem na przyciąganie klientów. Ustalenie tego na czwartek lub piątek sprawi, że zniechęcą się dzieci, które mają szkołę lub osoby dorosłe, które mają od rana pracę. Właśnie dlatego, zamiast wprowadzać zasadę „kto pierwszy, ten lepszy” sklepy stacjonarne prowadzą loterie, które bazują tylko i wyłącznie na losowaniu i szczęściu. O czym świadczą takie zabiegi marketingowe? O tym, że najlepszy czas dla detalistów minął bezpowrotnie, pomimo tego, że sklepy starały się, aby ich działania były uczciwe. Przez Internet jednak, aby sklep z butami sportowymi przetrwał na rynku, musi niejako służyć swojej konkurencji w Internecie. To jednak nie jest zawsze dobre rozwiązanie – nawet jeśli sklep otworzy swoje drzwi dla odsprzedawców, najprawdopodobniej nie będzie to dla niego oznaczać nic więcej niż zwykły szum. Osoby, które pojawią się na targach i eventach nie będą klientami. Będą to tylko ludzie oczekujący na jeden model, który chcą kupić lub sprzedać. Jak tylko dokonają swojej transakcji, odejdą, zaś sklep nie otrzyma żadnych pieniędzy z udostępniania swej przestrzeni.
Atak botów
Ogromny hype związany z wypuszczaniem na rynek nowych, pożądanych modeli butów sprawił, że długie kolejki pozbawionych snu ludzi stały się stałym elementem zmian w kulturze sneakersów. Niektórzy twierdzą, że nie jesteś prawdziwym miłośnikiem sneakersów, jeśli nigdy nie czekałeś przed sklepem obuwniczym w kolejce na mrozie. W Stanach Zjednoczonych kolejki te często zamieniały się w chaotyczny tłum, który często wymagał interwencji policji i sprzedaż butów w takim tempie, że większość osób czekających online nie zdążyła nawet wejść na stronę sklepu w Internecie. Wydania butów w kanale online miały na celu zmniejszenie tych nieszczęsnych kolejek i ułatwić życie oraz zakupy wszystkim: pasjonatom kicksów i sprzedawcom. Wszystko szło zgodnie z planem, dopóki nowy typ konsumenta nie obalił całej branży: boty.
Mówiąc prościej, bot to program komputerowy, który można skonfigurować tak, aby dodawał produkty do koszyka online i robił zakupy, bez konieczności siedzenia przy komputerze. Przykładowo, jeśli jesteś w Hiszpanii i polujesz na parę butów, którą wypuszczają tylko w sklepie w Stanach Zjednoczonych, bot jest dla Ciebie wybawieniem. Wpływ tych algorytmów na sneakersową kulturę jest wielki. Nie tylko pomogły one uczniom zarobić dziesiątki tysięcy dolarów. Przeciętna osoba również może znaleźć ich dziesiątki w Internecie za pomocą prostego wyszukiwania w wyszukiwarce Google. Dla tych, którzy próbują dorwać buty bez użycia botów, programy te są zmorą ich wszelkich prób zakupu najnowszych butów, takich jak limitowane Jordany męskie czy buty Reebok ze specjalnej edycji.
Pomocne aplikacje
Ci, którzy kiedyś próbowali kupić parę Yeezy Boost wiedzą o co chodzi. W dniu premiery każdy sneakerhead ma otwarte przed sobą dwa iPady, dwa iPhony, MacBooka Pro i iMaca. Wszystkie z nich oczekują na połączenie, a następnie od razu zostają wysłane do poczekalni. Trzy do czterech godzin odświeżania strony i długiego oczekiwania to standard, a i tak wszystko potrafi być na próżno. Tymczasem cwaniaki posługujące się botami bez problemu dodają 10 par butów sportowych do wózka. I gdzie tu jest prawdziwa pasja?
Marki Adidas i Nike uznały, że problem botów jest już zbyt szeroki, jak na ironię, próbowały udaremnić działanie botów, czyniąc cały proces sprzedaży detalicznej bardziej „ludzkim”. Uruchomione w 2015 roku aplikacje Adidas 'Confirmed i Nike’s SNKRS oferowały usługę rezerwacji, która wymaga od sneakerheadów używania telefonów komórkowych do rezerwacji butów online. Miejmy nadzieję, że aplikacja ta nadal pozostanie wolna od ataku automatycznego bota.
Warto dodać, że kiedy Adidas uruchomił swoją aplikację, firma wyraźnie obwieściła, że aplikacja Adidas Confirmed wykorzystuje technologię geolokalizacji, aby umożliwić weryfikację lokalizacji, chroniąc jednocześnie konsumentów przed botami. Ten element był bardzo obiecujący, jednak pozwalał tylko na to, aby klienci rezerwowali sneakersy w oficjalnych lokalizacjach detalicznych Nike lub Adidas. Ci zaś, którzy mieli nieco dalej, mogli obejść się smakiem.